Bilety na: Koncerty Czwartkowe 15.01.2026 godz. 19.00
Warszawa, Sienkiewicza 10
15.01.2026, g. 19:00 (czwartek)
cena - od 33,00 pln
Organizator: Filharmonia Narodowa
Zakończenie sprzedaży online: 15.01.2026, g. 18:00
Sala Koncertowa (parter) / abonament KCz
Wykonawcy:
Chór Filharmonii Narodowej
Bartosz Michałowski - dyrygent, dyrektor chóru
Agata Kwiecińska - prowadzenie
Program:
Ēriks Ešenvalds - A Drop in the Ocean [6']
Claude Debussy - Trois chansons de Charles d’Orléans [8']
Morten Lauridsen - Les chansons des roses [20']
Ēriks Ešenvalds - Long Road [7']
Muzyka – wbrew pozorom – potrafi wyciszyć. To cenne zwłaszcza w dobie nadmiaru, gdy wokół piętrzą się zbędne dźwięki. Choć sami twórcy wielokrotnie rozszerzali granice – głośności, objętości, nasycenia treścią – naturalnie zrodzili i przeciwwagę tej tendencji. Kiedy wszystko przyspiesza, ona zwalnia. Kiedy krzyczy, ona tętni spokojem. Czasem właśnie w prostych brzmieniach, łagodności i ciszy usłyszymy więcej.
Dobrze tę sztukę opanował Ēriks Ešenvalds, bo jego utwory utkane są z delikatności i nieskomplikowanych harmonii. Mimo że często wykonują je duże chóry, nie gubi się ich intymność, a słuchacze wchodzą w trudny do uchwycenia świat. Jak w A Drop in the Ocean, otwartej cichymi gwizdami, oddechami i szeptaną modlitwą. Nieziemska atmosfera z początku przygotowuje do wyznania żalu, ale całość zmierza ku rozbłyskowi światła i szczęśliwemu oddaniu się wyższej sile. Wszak bez niej jesteśmy tylko „kroplą w oceanie”… Mistycyzm Ešenvaldsa może też opisywać relacje między ludźmi, choć akurat w Long Road słowa Paulīny Bārdy kierują na niezwykłe spotkanie – z rozdzieloną przez śmierć miłością. Opisana w tekście wymarzona „lśniąca łąka nieba” jest coraz bliższa, ale dźwięki pozostają proste i subtelne.
Malować tymi środkami lubi też Morten Lauridsen, choćby w Les chansons des roses, którymi oddał zauroczenie wierszami Rainera Marii Rilkego. Ten zaś równie mocnym uczuciem darzył… róże, pisał o nich przez całe życie, głównie pod jego koniec – po francusku. I tymi słowami poety kompozytor kontempluje ulotność piękna kwiatów, choć wcale się nie spieszy – śpiew raz tylko nabiera figlarności, ilustrując radość urzeczonego („Wdycham cię, jakbyś była, różo, całym życiem!”).
W Trois chansons de Charles d’Orléans jest lekkości jeszcze więcej, ale to wciąż dyskretny humor. Claude Debussy też sięgnął po strofy jednego ze swych ulubionych dawnych mistrzów, Karola Orleańskiego, lekko wystylizował pieśni na muzykę jego czasów, wszystko zaś oprószył wdziękiem. Na pierwszym planie, podobnie jak w pozostałych utworach, stoi jednak słowo. Dźwięki natomiast pomagają, by skupić się na nim, poddać je refleksji i, przede wszystkim, zwolnić.
Wykonawcy:
Chór Filharmonii Narodowej
Bartosz Michałowski - dyrygent, dyrektor chóru
Agata Kwiecińska - prowadzenie
Program:
Ēriks Ešenvalds - A Drop in the Ocean [6']
Claude Debussy - Trois chansons de Charles d’Orléans [8']
Morten Lauridsen - Les chansons des roses [20']
Ēriks Ešenvalds - Long Road [7']
Muzyka – wbrew pozorom – potrafi wyciszyć. To cenne zwłaszcza w dobie nadmiaru, gdy wokół piętrzą się zbędne dźwięki. Choć sami twórcy wielokrotnie rozszerzali granice – głośności, objętości, nasycenia treścią – naturalnie zrodzili i przeciwwagę tej tendencji. Kiedy wszystko przyspiesza, ona zwalnia. Kiedy krzyczy, ona tętni spokojem. Czasem właśnie w prostych brzmieniach, łagodności i ciszy usłyszymy więcej.
Dobrze tę sztukę opanował Ēriks Ešenvalds, bo jego utwory utkane są z delikatności i nieskomplikowanych harmonii. Mimo że często wykonują je duże chóry, nie gubi się ich intymność, a słuchacze wchodzą w trudny do uchwycenia świat. Jak w A Drop in the Ocean, otwartej cichymi gwizdami, oddechami i szeptaną modlitwą. Nieziemska atmosfera z początku przygotowuje do wyznania żalu, ale całość zmierza ku rozbłyskowi światła i szczęśliwemu oddaniu się wyższej sile. Wszak bez niej jesteśmy tylko „kroplą w oceanie”… Mistycyzm Ešenvaldsa może też opisywać relacje między ludźmi, choć akurat w Long Road słowa Paulīny Bārdy kierują na niezwykłe spotkanie – z rozdzieloną przez śmierć miłością. Opisana w tekście wymarzona „lśniąca łąka nieba” jest coraz bliższa, ale dźwięki pozostają proste i subtelne.
Malować tymi środkami lubi też Morten Lauridsen, choćby w Les chansons des roses, którymi oddał zauroczenie wierszami Rainera Marii Rilkego. Ten zaś równie mocnym uczuciem darzył… róże, pisał o nich przez całe życie, głównie pod jego koniec – po francusku. I tymi słowami poety kompozytor kontempluje ulotność piękna kwiatów, choć wcale się nie spieszy – śpiew raz tylko nabiera figlarności, ilustrując radość urzeczonego („Wdycham cię, jakbyś była, różo, całym życiem!”).
W Trois chansons de Charles d’Orléans jest lekkości jeszcze więcej, ale to wciąż dyskretny humor. Claude Debussy też sięgnął po strofy jednego ze swych ulubionych dawnych mistrzów, Karola Orleańskiego, lekko wystylizował pieśni na muzykę jego czasów, wszystko zaś oprószył wdziękiem. Na pierwszym planie, podobnie jak w pozostałych utworach, stoi jednak słowo. Dźwięki natomiast pomagają, by skupić się na nim, poddać je refleksji i, przede wszystkim, zwolnić.
*******
Bezpieczne zakupy w Bilety24. W przypadku odwołania wydarzenia, gwarantujemy automatyczny zwrot środków potwierdzony komunikatem wysyłanym na adres e-mail, podany podczas zakupu.

